wtorek, 29 marca 2016

#2

Powiedziałaś mi jak mam żyć, gdy Ciebie już nie będzie. Kiedy na tym świecie nie będzie już kogoś, kogo tak bardzo kocham. Kogo śmiech potrafił wyciągnąć mnie z największego dołka. Znajdź sobie kogoś innego, mówiłaś. Niestety nie wykorzystam Twojej rady. Bo bez Ciebie, nie ma mnie...

***

Daj mi siłę...

Biegając po lesie, czułem się, jakby ktoś mnie śledził. Miałem wrażenie, że nie jestem tu sam. A raczej byłem. Bo raczej nikt o zdrowych zmysłach nie biega po lesie w sobotę przed piątą rano. Tylko ja tak robiłem. Ona zawsze śmiała się z tych moich porannych treningów. Mówiła, żebym, zamiast biegać na zimnie, został z nią w ciepłym łóżku. Prosiła, bym był blisko niej. Nie chciała budzić się sama. Panikowała, nawet kiedy byłem w kuchni i przygotowywałem śniadanie. Bo gdy budziła się, chciała mieć kogoś obok siebie. Dlaczego taka była? Ponieważ ktoś bardzo ją skrzywdził. Bała się zostawać sama.
Ucieczka od rzeczywistości. Bieganie sprawiało, że byłem jak w transie. Wyłączałem się i biegłem przed siebie. Zawsze tą samą trasą, zawsze kończyłem bieg na tej polanie. Zatrzymałem się i patrzyłem na to niezaprzeczalnie piękne miejsce. Zarówno z lewej strony, jak i z prawej, znajdował się las, a między nim rosło jakieś zboże. Na środku łąki znajdowała się wydeptana dróżka, prowadząca donikąd. W przenośni i dosłownie...

***

Kiedy wróciłem do domu po treningu, poczułem, jakby ktoś grzebał w moich rzeczach. W salonie, gdzie zwykle panował porządek, na podłodze walały się porozrzucane gazety, ubrania, a nawet dyplomy za wygrane konkursy. Kto porozrzucał moje rzeczy? Czy ktoś włamał się do mojego mieszkania? W mojej głowie pojawiło się wiele pytań, na które niestety nie znałem odpowiedzi. Nagle przeraziłem się bardzo, bo ujrzałem jakiś cień nadchodzący z sypialni... Podszedłem bliżej i ujrzałem... kota. Zdziwiłem się jeszcze bardziej, gdyż nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek miał jakiekolwiek zwierzę, a o kocie już nie wspominając. Poza tym należę do tych, co wolą psy:
-Co tu robisz, malutki?-wziąłem na ręce puszystego kociaka.
Maluch zaczął mruczeć pod wpływem mojego dotyku, ale nagle najeżyła mu się sierść. Kociak wpatrywał się w jakiś punkt za moimi plecami i zaczął wbijać swoje malutkie pazury w moją rękę. Bolało, nie powiem. Dlatego właśnie postawiłem zwierzaka na podłogę, a on uciekł na balkon.
Balkon. Był otwarty. Jakim cudem? Skoro byłem na wyjeździe przez kilka ostatnich dni, nie mogłem zostawić go otwartego. Ktoś musiał się włamać, na pewno... Innej opcji nie ma. Może to właśnie ten złodziej czegoś szukał w moich rzeczach? I dlaczego zostawił mi kota? Już miałem wstać po telefon, żeby zadzwonić po policję, ale nagle zadzwonił dzwonek do drzwi mojego mieszkania. Nie patrząc, kto mnie odwiedził, otworzyłem drzwi. Miałem przeczucie, kto postanowił mnie odwiedzić:
-Cześć Gregor!
Nie myliłem się, zanim zdążyłem do końca otworzyć drzwi, już usłyszałem jej głos.
-Witaj Karino!- powiedziałem nadzwyczaj radośnie. Nie będę ukrywał, polubiłem ją i chciałem spotykać się z nią regularnie. Wyprzedzając pytania, nie, nie zakochałem się w niej. Chyba. Ostatnio moje kontakty z płcią przeciwną są bardzo ograniczone i rzadkie. Nie jestem jednym z tych, co mają na boku jakieś panienki. Z doświadczenia wiem, że niektórzy moi koledzy z branży, nie przejmując się żonami czy dziewczynami, zabawiają się w klubach z pierwszymi lepszymi. No cóż, każdy inaczej:
-Witaj Gregor! Pomyślałam, że wpadnę na chwilkę, bo szczerze mówiąc, nie mam nic do roboty w domu. A lepiej pogadać z kimś niż bezmyślnie gapić się w telewizor samemu, prawda?
-Jasne, siadaj proszę- ręką wskazałem na kanapę.
Karina usiadła, a ja zaproponowałem jej coś do picia. Po chwili postawiłem na stoliku dwa kubki z gorzką herbatą. Usiadłem naprzeciwko niej. Przez chwilę milcząc, patrzyliśmy sobie w oczy.
-Powiedz mi o swoich problemach- Karina zaskoczyła mnie tymi słowami.
-Nie mam żadnych problemów, Karino.
-Gdybym nie znała Cię tak długo, może bym uwierzyła.
-Przecież mnie nie znasz.
Dziewczyna nagle wstała i zbliżyła się do mnie.
-Nie kłam.
Jej głos brzmiał inaczej. Jak syk węża.
Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.
Karina miała na sobie czarną sukienkę sięgającą do kolan. Jej długie, ciemnobrązowe loki opadały luźno. Największą uwagę poświęciłem jej oczom. Były inne. Pełne nienawiści.
-Nie kłamię, Karino.
Nagle jej ręce powędrowały do mojej szyi. Zacząłem kaszleć, traciłem oddech. Dusiła mnie. Po chwili nastała ciemność...

Zerwałem się z krzykiem, przy okazji zrzucając lampę z szafki nocnej, stojącej obok mojego łóżka. Nie mogłem się uspokoić, chodziłem po pokoju, nerwowo oddychając. Podszedłem do okna i splotłem ręce na swoim karku. Postacią z moich koszmarów była Karina... Nie. Potrząsnąłem głową z niedowierzaniem. To tylko głupi sen:
-Gregor, czy ty zwariowałeś?
Podskoczyłem nagle.
-Michael? Co ty tu robisz? Dlaczego jesteś w moim mieszkaniu?!- krzyknąłem panikując.
Hayboeck popatrzył na mnie jak na idiotę.
-Jesteśmy w hotelu. W Trondheim. Z tego, co wiem, to mieszkasz w Innsbrucku, a nie tu.
-Aaa ale...
-Gregor, potrzebujesz pomocy.
-Nie!
-Tak, posłuchaj, to nie jest normalne. Od pewnego czasu nie jesteś sobą. Zachowujesz się jakbyś żył w dwóch, innych światach. Wiem, że to, co się stało, zostawiło ślad na twojej psychice, ale musisz żyć dalej. Musisz być silny.
-Co ty możesz o tym wiedzieć?!
-Co ja mogę o tym wiedzieć?! Myślisz, że mnie nie zabolała utrata kogoś, z kim spędziłem całe swoje dzieciństwo?!
Spojrzałem w oczy blondyna, widziałem w nich zdenerwowanie i ból. Zwykle opanowany Michael wybuchnął. Pewna granica została złamana.
-Nie wiesz co czułem, kiedy widziałem ją w szpitalu i wiedziałem, że już nie przeżyje. Nie wiesz! Dla ciebie była tylko jedną z wielu, a dla mnie...
-Kim dla ciebie była? No kim?!
-Kimś bardzo ważnym.
-Kochałeś ją?-spytałem załamanym głosem.
-Po przyjacielsku- Hayboeck pospiesznie odwrócił wzrok.
-Nie kłam! Wiem, że ją kochałeś! To ty ją zabiłeś!- stan, w którym się obecnie znajdowałem, przypominał obłęd. Chwyciłem wazon stojący na nocnej szafce. Trzeba to zakończyć...

***

Zapukałem do drzwi, Thomas mówił, że mogę wpadać, kiedy chcę. Cisza. Już chciałem odejść, ale nagle usłyszałem charakterystyczny trzask zamka. Drzwi otworzyły się, a moim oczom ukazała się jakaś dziewczyna, trzymająca malutką Lily na rękach. O dziwo nie była to Kristina, ówczesna partnerka Morgiego. Tajemnicza nieznajoma patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Chrząknąłem znacząco:
-Zastałem Thomasa? Chyba że pomyliłem mieszkania- próbowałem zażartować.
Dziewczyna patrzyła prosto w moje oczy, wyglądała na speszoną:
-Pan Morgenstern obecnie jest poza domem, poszedł na spotkanie. Czy mam mu coś przekazać?- brunetka wyrecytowała, zapewne wcześniej wyuczoną, formułkę i zaczęła nerwowo podrygiwać.
-Tak, możesz mu powiedzieć, że tu byłem. Powiedz, że Gregor tu był. Będzie wiedział o kogo chodzi.
Położyłem swoją rękę na framugę drzwi do domu Morgiego. Dziewczyna zestresowała się jeszcze bardziej. Nerwowo przełknęła ślinę. Spodobałem jej się. Ona mi zresztą też.
-Coś jeszcze?- spytała.
-Może...- w pół słowa przerwał mi mój telefon.
Zakląłem w duchu. Czemu to cholerstwo musiało zadzwonić akurat teraz? Kątem oka zauważyłem, że brunetka odetchnęła z ulgą.
Nagle Lily zaczęła płakać, dziewczyna próbowała ją uspokoić, ale jej starania niestety szły na marne. Odebrałem telefon i rozmawiając, robiłem głupie miny do córeczki mojego przyjaciela. Po kilku chwilach podziałało. Dziewczynka, zamiast płakać, śmiała się. Gdy skończyłem rozmowę, popatrzyłem znacząco na opiekunkę małej Lily:
-Może to ja powinienem zmienić zawód i zamiast skakać, zajmować się dziećmi?- zaśmiałem się.
-W życiu warto spróbować wszystkiego- uśmiechnęła się do mnie.
-A czy jest coś, czego ty chciałabyś spróbować?
-Hmm... Jasne, jest wiele takich rzeczy. Jednym z moich marze...- z wnętrza domu zaczęły dobiegać jakieś odgłosy.- Przepraszam, muszę wracać do kuchni. Miło się z panem rozmawiało. Do widzenia- nie pozwoliła mi nawet się pożegnać i zatrzasnęła z hukiem drzwi. Czyli tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie...

***

Siedząc na tarasie, z pustym spojrzeniem niewyrażającym żadnych emocji, podziwiałem okolicę. W ręce trzymałem czarny, nowoczesny wazon. Mokry wazon. W tej właśnie chwili nie czułem nic. Pustka. Zero żadnych uczuć. Miłość, nienawiść, poczucie winy. Nie. Michael leżał nieprzytomny na moim łóżku. Ostatnia podróż, przyjacielu. Popatrzyłem ze zdziwieniem na swoje spodnie. Z wazonu kapały na nie krople świeżej krwi. Wstałem i poszedłem podziwiać swoje dzieło. Nachyliłem się i dotknąłem twarzy blondyna. Była zimna jak lód. Jak ten lód, który palił moją skórę, kiedy upadałem na skoczni. Z obrzydzeniem cofnąłem dłoń. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Zamarłem:
-Pp... Proszę!
Po chwili Stefan Kraft przekroczył drzwi do pokoju, który dzieliłem wspólnie z Haybockiem. Michael pokłócił się z przyjacielem, dlatego wolał mieć mnie jako współlokatora, chociaż na ten weekend. Czułem, jak krew odpłynęła mi z twarzy. Kraft jest najlepszym przyjacielem Haybocka... Przecież jak on go zobaczy...
-Gregor, trening zaczyna się za pięć minut. Ruszaj się, bo i tak masz już przechlapane u Kuttina.
Kraft nawet nie spojrzał w kierunku mojego łóżka. Albo udał, że nie widzi swojego przyjaciela leżącego całego we krwi...
-Idę. Już idę.
Pospiesznie ubrałem dres i wyszedłem zakluczając za sobą drzwi.
Na treningu byłem zdziwiony. Wszyscy normalnie rozmawiali. Dlaczego nie pytali co z Haybockiem? Dlaczego nie chcieli wiedzieć, gdzie on jest? I w jakim stanie?
Po jakiejś godzinie skończyłyśmy i trener pozwolił nam zająć się swoimi sprawami. Kiedy szukałem klucza, zagadał mnie Fettner, który akurat przechodził koło mnie:
-Nie jesteś samotny w pojedynkę? Zawsze masz pokój z kimś, a teraz nie...

***

(TAK, JA JESZCZE ŻYJĘ)
Nic nie mówię, nie ma po co. Usprawiedliwiać się ani tłumaczyć też nie będę, bo tylko wyjdę na idiotkę. Egzaminy gimnazjalne zbliżają się nieubłagalnie (w sumie to we wrześniu myślałam, że będę się do nich uczyć, a teraz mamy prawie kwiecień, a ja nawet nie zaczęłam). Bardziej skupiłam się na nauce języka niemieckiego (jakoś muszę się dogadać z ulubionymi skoczkami haha) i efekty już są.
Po przeczytaniu tego tworu powyżej (trochę schizowe mi to wyszło, wybaczcie), obawiam się, że możecie zastanawiać się czy z moim zdrowiem psychicznym wszystko w porządku. Tak, wszystko w porządku (jak się pogorszy to dam znać). 
Nie będę mówić kiedy następny rozdział (wtedy mówiłam, że będzie za dwa tygodnie, a jest po ponad 3 miesiącach...).
Planuję też zacząć tłumaczyć to ff na angielski i publikować na Wattpadzie, prolog już gotowy (możecie zajrzeć na mojego Wattpada, @luvmyskijumping)
Co do Waszych opowiadań... Po egzaminach będę starała się wszystko (albo chociaż większość nadrobić) :)
Do napisania,
Marta x

PS Dziękuję za prawie 1100 wyświetleń poprzedniego rozdziału! Jesteście wielcy! <3